top of page
Szukaj

O miłości do teściów

Miałam napisać o żałobie, o stracie, o przemijaniu, a zamiast tego będzie o miłości. O takiej miłości nieoczywistej, bo do teściów, a właściwie eks – teściów.

Na początku było całkiem dobrze. Wspólne tańce, obiady, wycieczki. Potem przyszła ciąża i narodziny pierworodnego. Ja z dala od swoich, a wokół żadnej doświadczonej douli, tylko ja, moja niepewność i zmęczenie. Pamiętam, jak biegłam co tchu, z wózkiem za samochodem moich teściów, którzy nadjeżdżali do nas z wizytą. Ten mój szczenięcy głód wsparcia, powodował reakcję odwrotną. Im bardziej chciałam, tym bardziej oni się cofali, aż w końcu okopałam się i ja.


Powstały reguły „jak żyć w rodzinie i przetrwać”, kiedy coś powiedzieć, a co warto przemilczeć. A potem kryzys rodziny, rozwód i podział wszystkiego i wszystkich, co do grama i centymetra. Wtedy już nie byliśmy rodziną, a okazaliśmy się stronami. Każdy wiedział bez słów, po której jest stronie.


Potem nagle tragiczna wiadomość. Ich syn, mój pierwszy mąż, ojciec trójki naszych dzieci, zmarł nagle.


To, co się wydarzyło, wysprzątało nam w głowach, ale także w sercach. Pojawiła się nieśmiała życzliwość, bliskość, a już na pewno budowanie bliskości. Jeszcze bardzo ostrożnie, bo pamięć starych ran była wciąż bardzo żywa. To, co się potem przez kilkanaście lat wydarzyło, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.


Po pierwsze się polubiliśmy, przyjmując swoje małe i większe dziwactwa.

Po drugie dawaliśmy sobie nawzajem wsparcie.

Po trzecie, mieliśmy swoje wspólne sprawy. Nie dużo i niezbyt wielkich, ale dzieliliśmy coś razem.


Tak to się wszystko ułożyło, że zaczęłam ich czuć, ich marzenia, troski i łatwiej mi było to wszystko w sobie pomieścić. Potrzeba było tak dużej straty, by zobaczyć kim dla siebie możemy być i jak wiele zależy od nas. Było łatwiej, bo dzieliło nas dwa tysiące kilometrów, więc spotkania kilka razy do roku, ale z uwagą skierowaną na siebie nawzajem, rozmową i dobrą intencją.


Po drodze były łzy i rozmowy o tym, co kiedyś było trudne. Można było spojrzeć oczami drugiej strony. Zadziwiające, że wygląda to zupełnie inaczej. Szczerze mówiąc, na wspomnienie swojego wcześniejszego zranienia, zacietrzewienia, wściekłości, aż oblewałam się rumieńcem.


Mój teść, którego dzisiaj żegnam z miłością powiedział wtedy: „Czy musieliśmy stracić syna, by odzyskać córkę?”.


Dziękuję wam Alfhild og Trygve za waszą miłość, a sobie za to, że umiałam ją przyjąć i oddać, dzięki czemu mogłam wam towarzyszyć do końca.


Jak pracować z trudną relacją z teściami


Kiedy myślisz o swoich teściach i wszystkim tym, co uwiera jak szorstka metka w nowym swetrze, zrób małe ćwiczenie.

Zamknij oczy, popatrz w oczy swojej teściowej lub teścia i pomyśl o tym, czego od nich oczekujesz. Wyobraź to sobie i oceń, jak bardzo tego chcesz.

Poczuj, gdzie w ciele najbardziej to czujesz i jak to czujesz – gładko, uciskowo, tłumiąco, uciążliwie?


A potem, zrób krok do tyłu i sprawdź, jaka potrzeba kryje się za tym oczekiwaniem i kto tak naprawdę jest adresatem tej potrzeby?

Może chcesz być uszanowana, bo w twoim rodzie wielu nie było.

Albo potrzebujesz być zobaczona, bo często wcześniej byłaś niezauważana.

A może chcesz móc powiedzieć „nie”, bo nie było ci wolno odmawiać.


Kiedy dotrzesz do swojej potrzeby, sprawdź, czy dotyczy ona w jakikolwiek sposób teściowej lub teścia, jeśli tak, niech twoja potrzeba popatrzy na ich potrzeby.

Pamiętaj też jak odróżnić potrzebę od oczekiwania.

Potrzeba jest dużo starsza od oczekiwania.

To drugie przychodzi później, wtedy, kiedy zrezygnowaliśmy ze swoich potrzeb na rzecz swoich racji.

192 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Duszka

bottom of page